Budowanie silnej marki na rynku mody to wyzwanie. Z chęcią Ci w nim pomogę!

Przeczytaj artykuły i zdobądź wiedzę Zobacz moje portfolio

Leda, Helena Bohle-Szacka i polska moda w PRL-u

Leda, Helena Bohle-Szacka i polska moda w PRL-u

Misja: odczarować błahe spojrzenie na ubrania. Nie do dziś noszę się ze sloganem bloga, czyli „bringing meaning to fashion” – nadawaniem znaczenia modzie. I stąd kolejny temat – pokazanie Wam niezwykłej postaci – Heleny Bohle-Szackiej i kawałka polskiej odzieży spod znaku Ledy.

Leda - polska moda w PRL

Leda – polska moda młodzieżowa

Modę Polską znacie prawda? Bibę może kojarzycie? A Ledę – na pewno nie. Rozpracowujemy historie Versace, poszukujemy trendów w modzie japońskiej, a ta rodzima owiana jest grubą warstwą kurzu. Czy sobie o niej przypominamy? Dopóki patronem wystawy czy publikacji nie jest Vogue albo Elle, to raczej istnieje małe prawdopodobieństwo, że się jej przyglądacie. Ale zmierzam z ratunkiem do tej historycznej wartości naszej branży! Przedstawiam Wam zatem opowieść o firmie, dzięki której Bild Zeitung okrzyknął Polskę „Paryżem północy”.

Leda zdobyła Berlin Zachodni – Terra, która zajmowała się kupiectwem dla 20 największych (!) domów mody w mieście zwróciła się do firmy o szycie ubrań dla nich, a 10 z nich zaprosiło ją do prezentacji swojej kolekcji. Ten sukces nawet do dzisiaj jest niespotykany! I tak jak dziś nie możemy nadziwić się pewnym sytuacjom, tak w tamtym czasie, gdy Leda zdobywała nagrody, jej główna projektantka, czyli Lilka Bohle-Szacka, czasem nie pojawiała się na pokazach ze względów oszczędnościowych (a może raczej dlatego, że to partia decydowała – dzieliła, dawała i zabierała – brzmi znajomo?).

Społeczny Zakład Konfekcyjny Leda funkcjonował, jak powiedzielibyśmy współcześnie w trybie B2B, ówcześnie z udziałem pracy chałupniczek. To takie systemowe wsparcie kobiet wychowujących dzieci w domach (bo przecież mężczyznom to się nie zdarzało) i szukających sposobów na finansową niezależność.

Szkice modowe z PRLu

Leda pod okiem Heleny bohle-Szackiej

W porównaniu do innych „marek” polskich w PRL-u, Leda zdecydowanie była bardziej nowoczesna i młodzieżowa. Wiecie, co cieszyło się największą popularnością? Biustonosze! I kapelusze 😉 Helena Bohle-Szacka nie bała się łączyć tkanin – brokatu z szyfonem czy welny z aksamitem. Popularyzowała spodnie i garnitury zamiast wiatrówek i skafandrów na motocykle i do samochodów. Z kolei suknie wieczorowe pojawiały się w kolekcjach firmy rzadziej niż np. u Telimeny. Ich charakter także był inny! Wąskie, z rozszerzanymi, meksykańskimi rękawami, z charakterystycznymi cięciami tu i ówdzie zamiast klasycznych dekoltów. Odważnie wykorzystywała motywy ludowe i jedwab z Milanówka, była fanką stylu safari (który lansował sam Yves Saint Laurent). Kiedy w architekturze zaczeły wyrastać nawiązujące do podbojów kosmicznych budynki, a Amerykanie prześcigali się z Rosjanami w eksplorowaniu galaktyki, Helena Bohle-Szacka szyła minisukienki wyglądające jak kostiumy załogi astronautów. I choć w czasach staliznizmu cybernetyka i technologia były zakazanymi tematami, to ani sztuka, ani moda nie obawiały się z nich czerpać. A to nie koniec historii Ledy.

Kojarzycie Plac Trzech Krzyży w Warszawie? Teraz opływający w luksusowe butiki, wcześniej był salonem marki! Kolejny lokal zajmowała przy Kruczej oraz w Centralnym Domu Towarowym. W przeciwieństwie do tych prestiżowych lokalizacji, siedziba firmy mieściła się w barakach przy ul. Czerniakowskiej.

Polska moda w PRLu

Moda – dlaczego jej nie doceniamy?

Moda, niestety, od zawsze umniejszana była do rangi „fatałaszków”, a zajmowanie się nią wywoływało obraz wesołych przebieranek, dziwacznych pokazów mody czy scenek wyjętych z „Diabeł ubiera się u Prady”. Tymczasem moda stanowi o naszej tożsamości, jest wyrazem osobowości, może nosić znamiona buntu, podkreślać status, ale też przede wszystkim zaspokaja podstawowe, fizjologiczne potrzeby bezpieczeństwa. Włącza nas w pewne kręgi, a z innych wyklucza.

Nie przykładamy jej takiej wagi jak setkom bóstw starożytnych na lekcjach historii, nie rozmawiamy na zajęciach ze sztuki na równi z odtwarzaniem prac Picassa, nie podziwiamy w Muzeach, bo to przecież nie Michał Anioł. I tak sobie płyniemy tym nurtem narzuconym przez społeczeństwo, system szkolnictwa i polityczny czy media, upraszczając ją, kiedy to tylko możliwe.

Często nie doceniamy jej wartości, powszednieje, więc nie przypatrujemy się jej historii z bliska, nie zwracamy uwagi na szczegóły. Nazwiska rozróżniamy, gdy chodzi o Chanel i Balmain, ale pozostałe są dla nas jakby za mgłą. Nieistotne.

Jednym z takich nazwisk, ukrytych w meandrach historii, jest właśnie Helena Bohle-Szacka.

I właśnie w tej historii są zarówno wątki pokazujące system działania mody, jak i personalne spojrzenie na ten świat. Zapnijcie pasy, ruszamy w modową podróż w czasie.

Polska moda w PRL

1. Rynek mody

Jak słusznie zauważa Marcin Różyc w jednym z rozdziałów książki „Helena Bohle-Szacka. Lilka. Mosty / Die Brücken”, moda w powojennej Polsce była co prawda pozbawiona regulacji wolnego rynku, ale za to wtłoczona została w patologie PRLu. Nie funkcjonuje oddzielnie. zawsze jest częścią całości.

„Moda według Heleny bohle-Szackiej musi powstawać z dialogu (który może także polegać na kontrastowaniu) z aktualnymi tendencjami w architekturze i projektowaniu wnętrz. Moda, architektura, malarstwo miały tworzyć wielki gesamtskunstwerk, towarzyszący codziennemu życiu.”

2. Dziennikarstwo mody

Helena Bohle-Szacka, jeszcze pod nazwiskiem Urbanowicz, pracowała w redakcji „Dziennika Łódzkiego”, w którym w krótkich tekstach radziła Polkom, co i jak nosić, skąd zdobywać materiały, jak dbać o siebie. Ponadto doradzała im telefonicznie – a te wywiady ukazywały się również w druku. Zajmowała się też ilustracją i rysunkami żurnalowymi, które publikowały nawet międzynarodowe wydania „Mody”, „Urody” i „Modnego krawiectwa”.

Helena Bohle-Szacka: biografia

Wtedy moda była obecna zarówno w prasie lokalnej, codziennej, jak i wyspecjalizowanych magazynach. Poza tym gusta i światopoglądy próbowały kształtować inne cenzurowane czasopisma. Jednocześnie wydawano „Ty i ja” – prekursorską lifestylową gazetę, docenioną przez europejską prasę.

3. Dyrektor artystyczny marki modowej

Za co odpowiada dyrektor artystyczny? Przede wszystkim za koncepcje kolekcji.
Przykład Heleny pokazuje, że pełniąc tak kluczową rolę w firmie, można rozwijać się i tworzyć niepowtarzalne rzeczy także dla innych. Działała m.in. dla Lubgalu (Zakłady Przemysłu Dziewiarskiego), projektowała odzież dzieciecą dla spółdzielni, wykładała modę i grafikę w Łodzi.

W 1963 r. Express Wieczorny zachwalał Helenę i kolekcje Telimeny, które według niego mogły być konkurencją dla piastującej pierwsze miejsce Mody Polskiej. Z resztą – Bohle-Szacka od 1963 do 1965 r. pracowała w niej również, zaprojektowała m.in. pierwszą powojenną kolekcję młodzieżową. Co znamienne – dziewczętom już wtedy proponowano wiele wygodnych kompletów ze spodniami. A pomysły projektantki porównywano z włoskimi markami!

polska moda w PRL-u: historia i odziez

4. Pokazy mody i rewie

Pokazy Ledy, Telimeny i Mody Polskiej zyskiwały pozytywne recenzje, ale niestety okazywało się później, że niewiele lub prawie nic z tego, trafiało do regularnej sprzedaży. Choć to wyrażenie chyba jest zbyt wielkim słowem. W gospodarce planowanej jest konfekcja, którą trzeba wyprodukować w duchu socjalistycznego systemu pracy, z materiałów, które są dostępne. Stawiając na praktyczność i nie przesadzając z inspiracjami złowrogim, kapitalistycznym światem Zachodu.

Grażyna Hase wspomina: „O tym, co wejdzie do produkcji i do sklepów, decydowały niezliczone komisje składające się z niekompetentnych urzędników, którzy podejmowali decyzje na zasadzie: Niee, tego bym nie założyła. Moja córka w takich ciuchach!”

Z drugiej strony, pokazy mody były biletowane i traktowane jak rozrywka. W Filharmonii Łódzkiej dla Ledy zatańczyli Krystyna Mazurówna i Gerard Wilk, a w Pałacu Prymasowskim w Warszawie wystąpiły Alina janowska i Halina Kunicka. Telimena pokazywała kolekcje w Sali Kongresowej. To nie były przypadkowe wydarzenia, a spektakle, choć może nie aż z taką oprawą, jak widzimy to dzisiaj.

polska emigracja w PRL polska emigracja w PRL

5. Moda polska w PRL a analiza trendów

Analiza trendów, ich przyczyn i powstania to nie jest wymysł współczesnych speców od brandingu czy marketingu. Helena Bohle-Szacka od tego zaczynała pracę nad każdym sezonem. Mimo artystycznego odcienia mody nie szła tylko za głosem serca i wyimaginowaną wizja, a to nie wynikało z tego, że jest ograniczona przez system PRL-u, ale z tego, że etos projektowania postrzegała właśnie w taki sposób.
Lilka była bowiem ówczesną specką od identyfikacji wizualnych! Tworzyła logotypy, etykiety i inne materiały wizerunkowe marek. A uczyła się od najlepszych – jej wykładowcą w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Łodzi był sam Władysław Strzemiński. Osiągała coś, co wyższym poziomem projektowania – jej prace niedość, że wynikały z analizy i były przełożeniem myśli, idei marki na grafikę, to sprawiała, że one niemal żyły, były ruchome.

Doświadczenie zdobyte w Polsce zaprowadziło ją do zostania wykładowczynią komunikacji wizualnej w Berlinie Zachodnim.

Lila Bohle-Szacka i polska moda w PRL

Polska moda w PRL i dziś

Moda to tylko ta piękna sukienka w paski z najnowszej kokekcji Zary? To postanowienie zero waste i deklaracja niekupowania ubrań przez miesiąc? A może to przypatrywanie się pokazom Off white i pressday’om H&M?

Cytując Helenę Bohle-Szacką:

„Źródłem wszystkiego jest człowiek, który w każdej ze sztuk wyraża przede wszystkim siebie.”

Z jednej strony, potocznie, moda jest namacalną rzeczą otaczającą nas każdego dnia zewsząd – od własnej szafy rano, przez nowe buty koleżanki z pracy, aż po witryny mijane w drodze z pracy, nową kawiarnię w dzielnicy i feed instagrama wieczorem. Ale moda jako narzędzie sterowania społeczeństwem to dress code* obywateli Korei Północnej i 16 fryzur dla kobiet + 10 dla mężczyzn, które mają (choć właściwie już chyba mieli) do wyboru. To przemysł warty setki bilionów dolarów. Tylko w latach 2013-2018 wzrosnął o 4,6% osiągając wartość 658 bilionów $.** Moda to więcej niż ubranie z metką, nawet jeśli nie chcemy sobie tego na co dzień uświadomić.

* * * * *

Za przesłanie książki dziękuję Galerii im. Sleńdzińskich w Białymstoku, która ze wsparciem berlińskiej fundacji „Erinnerung, Verantwortung und Zukunft” oraz Ewy Czerwiakowskiej i Lidii Cankovej opracowała wystawę poświęconą Lilce oraz wydała publikację, którą widzicie na zdjęciach.

* * * * *

* więcej o modzie w Korei Północnej przeczytacie w artykule Wysokich Obcasów>>

** raport Global Apparel Manufacturing Industry IBISworld>>

Brak komentarzy

Odpowiedź