
Modest fashion, czyli skromna rewolucja
Modest fashion, czyli skromna moda wkracza na salony! I zderza się z wyzwolną, niczym nieskrępowaną odsłoną branży, którą rządzi artystyczne zacięcie i kontrowersja. Jednocześnie doświadczamy dwóch rewolucji, choć obie już właściwie kiedyś się wydarzyły. Dziś zdecydowanie mniej szokuje (pytanie – czy w ogóle?) fetysz z berlińskiej Wsiury (przeczytacie o niej na Vogue.pl>>) niż hidżab na plaży czy „ładna dziewczyna ubrana w jakiś worek albo marynarkę po dziadku”. Jedno jest pewne – obie odsłony mody to wyraz wolności.
Co to jest modest fashion?
Modest fashion w podstawowym rozumieniu oznacza ubrania niepodkreślające sylwetki, z dolną krawędzią spódnicy lub sukienki sięgającą poniżej kolana. To pojęcie zazwyczaj porusza się w towarzystwie religii abrahamowych – judaizmu, islamu i chrześcijaństwa – jako definicja stroju wyznaczonego przez konserwatywne zasady w tych wyznaniach. W naszych umysłach od razu pojawiają się projekcje: hidżab w Islamie, peruki i sukienki u ortodoksyjnych Żydów, zachowawczość u Chrześcijan. Jestem jednak skłonna twierdzić, że skromna moda to coś wykraczającego poza te schematy.
Odniesień do modest fashion w szerokim znaczeniu doszukiwałabym się się w modzie po pierwszej wojnie światowej – kiedy kobiety przestały być związane gorsetami i sztywnymi normami (paradoks?), a ubrania stały się prostsze i swobodniejsze – zaczęły służyć pracy, aktywnym hobby, dziś powiedzielibyśmy życiu. Pierwsze zwiastuny tych przełomów to efekt zmian obyczajowych, działań sufrażystek i oczywiście Coco Chanel. Projektantka już w 1915 roku promowała ubrania sportowe jako codzienny ubiór do pracy. W następnym roku użyła dżerseju w kostiumach, który do tamtej pory służył jedynie do szycia bielizny. A i to zapewne ułamek powiązań!
Efekt Kate i skandynawskie blogerki
Jak już nieraz podkreślałam, że moda i ubiór nie funkcjonują w oderwaniu do rzeczywistości. Są ze sobą związane. Dlatego patrząc na rozwój modest fashion, przyglądam się ruchom religijnym, zmianom w hierarchii wartości, oczekiwaniom społeczeństwa i kanonom piękności. Na pierwszy rzut oka (notabene podoba mi się nagromadzenie słów „wzrokowych” w tym akapicie – modę konsumujemy najczęściej tym zmysłem) teraz wolno wszystko. I wszystko się dzieje.
Wiecie, czym jest efekt Kate? Kiedy księżna Kate pojawi się publicznie w dostępnej w sprzedaży sukience (płaszczu, torebce, czymkolwiek) jest niemal pewne, że kobiety szturmem zaatakują markę, z której dana rzecz pochodzi. Cena nie gra roli – tak samo szybko ze sklepowych półek zniknęła sukienka w groszki Topshopu za 38 funtów, jak i kreację Marchesa Notte za 1195 dolarów. O ile duże marki radzą sobie z tym szaleństwem, o tyle te mniejsze stają u progu bankructwa, czego przykładem jest Issa, firma brazylijskiej projektantki, a zarazem prawdopodobnie pierwszy „efekt Kate” w historii. Zaręczynowa kreacja Middleton ( o ta >>) sprzedała się w 43 krajach!
Dlaczego o tym wspomniam? Bo choć z jednej strony podążamy za kultem fit-piękna i podkreślania sylwetki wszelkimi możliwymi sposobami, z drugiej strony poszukujemy równowagi i niewymuszonego luzu, któremu bliżej jest do etykiety królewskiej niż do odkrywającej pępki i pupy mody lat 90. i 2000. Ale to nie o ubranie tu chodzi – a raczej o wybór. O to, że on jest.
Spójrzcie na skandynawskie blogerki (Carolinesmode, Pernille Teisbaeka, Marie z Luelle) albo jedną z najważniejszych influencerek w modzie – Leandrę Medine, czyli Man Repeller. Wiele ich stylizacji ma zakryte ramiona i kolana, nie podkreśla sylwetki. Przez kilka ostatnich dziesięcioleci bolączką ortodoksyjnych Muzułamanek czy Żydówek było to, że okrywając swoje ciało, nie mogły być modne. Po prostu nie było takich ubrań. A teraz – za przykładem powyższych influencerek – noszą najnowsze kolekcje największych projektantów!
Modest fashion to lupa przez którą obserwujemy generację Z
Kobiety redefiniują siebie, wiedzą, że nie muszą się odkrywać, a jeżeli to robią, to dlatego, że chcą, a nie po to, by wzbudzić pożądanie, zdobyć męża albo szokować koncerwatywną rodzinę. Dużą rolę odgrywa teraz budowanie świadomości zarówno w sferze seksualnej (poczytajcie G’rls Room), praw kobiet i mniejszości, odpowiedzialnej mody i konsumpcji, zagrożeń dla środowiska. To wszystko, wbrew pozorom, może się objawiać (znów znaczące słowo!) w postaci skromnej mody. Bo to właściwie wybór stylu życia.
I tak, to nie jest większość, trudno określić zasięg modest fashion. Trudno przewidzieć, czy skromna moda zaimplementuje się w minimalizmie, klasycznym ubiorze… czy wpisuje się w dress code? Do tego dochodzą kwestie rozwoju rynku – moda luksusowa rośnie w siłę, a często spotykanymi w Harrodsie klientkami były odziane od stóp do głów w czerń z nikabami, chimarami i burkami Muzułmanki. Z kolei patrząc z kulturowego i społecznego punktu widzenia – mimo tego, że jak nigdy wcześniej mamy łatwość do bycia kosmopolitami, poznawania innych i wzrostu tolerancji, nadal pielęgnując lokalne i narodowe wartości – często uciekamy w stronę skrajności.
Skromna moda generuje nieskromne przychody
Innym, ale istotnym aspektem skromnej mody jest oczywiście ekonomia! Nie bez powodu wspomniałam wyżej o Harrodsie. Londyn jako mulitkulturowa stolica Europy ma w tym duży udział. W London Modest Fashion Week wzięło udział ponad 40 marek! A jak podaje Global Islamic Economy Report, tylko w Wielkiej Brytanii moda skierowana do wyznawców Islamu do 2020 roku może osiągnąć wartość 226 miliardów funtów.
I choćby z tego powodu marki nie przechodzą wobec tego obojętnie. Skoro po kolekcje z hidżabami, tunikami i ubraniami, które można komponować warstwowo, sięgają DKNY, H&M, Dolce&Gabbana czy Uniqlo, coś jest na rzeczy! Jak twierdzi rzecznik H&M:
„H&M jest obecny na 69 rynkach, więc zależy nam na różnorodności i inkluzywności wszędzie tam, gdzie działamy. Chcemy mieć możliwości zapewnienia czegoś dla każdego”
W Istanbule powstał pierwszy dom handlowy z modest fashion, Zeruj Port, który gromadzi najbardziej popularne „skromne” marki na Instagramie. Jest skierowany do ludzi młodych i aktywnych. Z kolei The Modist, platforma e-commerce, która zacząła funkcjonować w Międzynarodowy Dzień Kobiet, zasięgiem obejmuje aż 65 krajów! Co można w niej znaleźć? Zarówno delikatne, zwiewne sukienki w kwiaty, cekinowe kombinezony, jak i klasykę mody z wyższej półki. Ghizlan Guenez, założycielka konceptu chce pokazać, że modest fashion nie odnosi się ani do kraju, ani do religii. Łamie stereotypy skromnej mody!
Modli, Mimu Maxi, The Frock i wiele innych marek, dzięki dostępności internetu i uniwersalności przekazu, pokazują, tak jak The Modist, że nie ma granic. (Ciekawostka – Modli, choć jest firmą izraelską, 90% sprzedaży generuje w USA.)
Tak naprawdę modest fashion to nie burkini, lniane sukienki inspirowane strojami Mormonów, ani garnitury o męskim kroju. To świadomy głos mówiący cicho, ale stanowczo: „nie jestem obiektem”. Skromna moda to podejście do stylu i budowania swojej garderoby. Niewymuszone i (sic!) nieskrępowane noszenie rzeczy prostych, użytecznych, nienarzucających się, dalekich od krzykliwości. Ale też nieszablonowych, skomplikowanych, barwnych. Więcej zakrywających niż odkrwyających. Nie dlatego, że tak trzeba, a dlatego, że można.
Czytaj więcej:
- „Modest fashion: everything you have to know about it” / wwd >>
- „how orthodox jewish modest wear is going high fashion” / i-D >>
- „Czy efekt Kate może zaszkodzić marce?” / proto >>