Moda Polska – 7 rzeczy, które zmieniły oblicze polskiej mody
Moda Polska Warszawa – książka o ubraniach i polskich kobietach, o przemyśle mody i powojennej historii. Ewa Rzechorzek pokazuje ludzi, którzy stali za tym przedsiębiorstwem i kolekcjonuje wspomnienia. Przed Wami 7 rzeczy, które zmieniły oblicze polskiej mody – o wszystkich (i wielu innych) przeczytacie w tej publikacji.
1 | Odbudowa polskiej kobiety
Jadwiga Grabowska, kierownik artystyczny Mody Polskiej, uważała, że to moda ma być pod dyktando życia, a nie na odwrót. Oczywiście, zawsze można powiedzieć, że są ważniejsze rzeczy niż ubrania. Jednak po bliższym zagłębieniu się w dzienniki z czasów II wojny światowej i opisy końcówki lat czterdziestych w Polsce zrozumiecie, że dla człowieka był to kawałek godności, coś na własność, bariera ochronna. I jedna z najbardziej podstawowych potrzeb – fizjologicznych i bezpieczeństwa. Mimo, że postrzegana jest głównie przez pryzmat uznania i samorealizacji.
Choć i te zaczęły być w odpowiednim czasie pożądane.
„Na okładce są dwie kobiety, obie rude i o nierealnie wąskich taliach. Ilustracja może nie jest mistrzowska, ale w Felicji Strumińskiej budzi dawno zapomniane uczucia. Najpierw myśli o tym, że chciałaby taką sukienkę, niebieską, z fikuśnymi rękawami. Później doznaje olśnienia: ubranie może zdobić – a nie tylko chronić od chłodu i być schowkiem na szmuglowaną żywność.”
Pierwszy pokaz mody po wojnie odbył się w Hotelu Polonia już w kwietniu 1946 roku! A jego organizacją zajął się Bronisław Iwanowski z dwutygodnikiem „Moda i życie praktyczne”.
2 | „Żywy żurnal”
Tak naprawdę pokazy mody kierowano nie do „zwykłych ludzi” (którzy chętniej przychodziliby do takiego miejsca, którym była londyńska Biba założona przez Polkę, Barbarę Hulanicki), a raczej zajmujących się projektowaniem i produkcją odzieży. Według Grabowskiej pokaz służył nie tyle prezentacji spójnej kolekcji, a raczej pokazaniu wielu kierunków mody, które zaobserwowali zagranicą.
3 | Moda Polska i czasopisma o stylu życia
Po wojnie ludzie chłonęli wszystko. Mimo trudów, byli otwarci na nowości. Pierwszym powojennym magazynem dla kobiet był „Moda i życie praktyczne”, który w 1953 r. zmienił nazwę na „Kobieta i życie”. Cepelia wydawała swój kwartalnik „Moda i Sztuka” (przekształcone później na Moda i Wnętrze), wreszcie jest też kultowe „Ty i Ja”. I cała masa poradników zrób-to-sam, wykrojów, samodzielnych, domowych krawcowych szyjących z tego, co zastały w swoich szafach i mieszkaniach, co udało im się zdobyć na bazarach lub dostać w paczkach od rodziny zza granicy.
4 | Licencjobranie
Kopiowanie i podpatrywanie zachodniej mody było na porządku dziennym. Polskim władzom zależało, żeby nasz kraj był jak najlepiej postrzegany na arenie międzynarodowej, dlatego trzeba było prezentować własną potęgę 😉 W latach 70. Moda Polska została jednym z licencjobiorców firmy Woolmark powołanej przez Międzynarodowy Sekretariat Wełny finansowany przez producentów m.in. z Australii i Urugwaju. Cel – wzmocnienie popytu na produkty z wełny. Taka współpraca to okazja do wyjazdów i nawiązywania relacji. A Australian Royal Shows to 7 tygodni, 180 pokazów, 250 000 widzów! Polskie pokazy bardzo się podobały, a Woolmark był zadowolony. Dzięki tym relacjom nasi projektanci byli też wysyłani na pokazu haute couture do Paryża.
5 | Edukacja i profesjonalizacja branży
Można się irytować na brak podejścia biznesowego, można ubolewać nad poziomem artystycznym, wreszcie – bezradnie załamywać ręce i szukać współpracowników poza granicami kraju. A można, jak Kalina Paroll, projektantka, edukować np. malarki wzorów jedwabiów w Milanówku i dzięki temu zyskać dokładnie taki materiał, którego się potrzebuje. Paroll pokazywała malarkom najnowsze tendencje, tłumaczyła na jakim efekcie jej zależy, instruowała w proporcjach i kolorach. Zabierała je na wycieczki do warszawskich muzeów.
„Człowiek, który widzi, nie zawsze umie patrzeć”.
Z kolei Jadwiga Grabowska wiedziała, że branża przychodzi podglądać, a kobiety uczą się z ich pokazów, jak wyglądać. Choć sami naśladowali tendencje z zachodu (tak, tak mili moi! Wysłannicy Mody Polskiej dostawali zaproszenia na pokazy Diora i innych ważnych projektantów mody z Paryża – kolebki trendów).
6 | Moda Polska jako marka
Najpierw była idea, DNA. Charakter firmy nakreślony przez jej dyrektor kreatywną. Kreujący odpowiedni styl życia, pokazujący typ dziewczyny i kobiety. Później powstał pasujący do niego znak graficzny i cała seria materiałów promocyjnych. Dziś niestety często młodzi projektanci i marki zaczynają od końca. Szyją kilka sztuk ubrań, robią sesję fotograficzną i w ogóle nie skupiają się na tym, komu chcą sprzedać swoje rzeczy, ani jaką pozycję na rynku chcą zająć.
Xymena Zaniewska, współpracowniczka Grabowskiej (brand hero i dyrektor kreatywna z podejściem strategicznym, o której pisałam już Wam tutaj>>) zaangażowała w opracowanie logo Mody Polskiej młodego grafika pracującego dla telewizji – Jerzego Treutlera. Kluczowym elementem logotypu była jaskółka.
Dlaczego?
Dlatego, że jaskółka to nowość. To zwiastun tego, czego nie było. Symbol podróży i domu. A także – dość przyziemnie – kojarzy się z męskim frakiem.
„Skrzydła i ogon są czarne, łebek w kolorze magenty. (…) Ten szczegół dla Jerzego Treutlera, ojca jaskółki, miał wymiar symboliczny. Bo po pierwsze, ta kropka to akcent, trochę tak jak u kobiety używającej czerwonej szminki czy czerwonego lakieru do paznokci.
A po drugie, nie jest to pierwsza lepsza czerwień.
Treutler wspomina:
– To była zimna czerwień, magenta (odrobinę rozjaśniona) czy amarant, właśnie na przekór wszechobecnej wówczas, <<państwowo-socjalistycznej>> czerwień – cieplejszej, z domieszką żółci.”
Logo ozdobiło opakowania, neony, sweterki ekspedientek, metki papierowe i z materiału, a nawet serwis kawowy.
Niestety, w ostatnim okresie działalności Moda Polska utraciła nawet prawa do własnego znaku graficznego. Słynna jaskółka z amarantowym łebkiem została zastawiona w banku jako zabezpieczenie kredytu.
7 | Rynek się zmienia
I niech to będzie impuls (żeby nie napisać przestroga) do analitycznego spojrzenia na konkurencję, do wczytania się w raporty finansistów, wreszcie – we wnikliwe obserwowanie ludzi-klientów. W modzie nie ma jednej drogi, jednego rozwiązania, które zawsze będzie się sprawdzać. O losach Mody Polskiej przeczytacie w książce Ewy Rzechorzek, do czego Was bardzo zachęcam!
Rzetelna, logicznie zbudowana i ciekawie opowiedziana historia to wymagająca lektura! Zarezerwujcie sobie kilka letnich wieczorów, notes i dobrze naostrzony ołówek. Swoje notatki porównywałam na bieżąco z innymi publikacjami w tym temacie, sięgnęłam też po wspominane w 3 punkcie czasopisma, które mam w swoim „archiwum”. Dzięki takiemu eksplorowaniu miałam poczucie, jakbym towarzyszyła Modzie Polskiej w jej walce o prawo Polaków do ubioru takiego, jakiego potrzebowali – czy to funkcjonalnego, czy to zgodnego z trendami, czy po prostu z dobrej jakości materiału.
Przyznam szczerze, że zastanawiałam się, w jaki sposób zrecenzować tę książkę. Z każdym podrozdziałem przychodziła mi do głowy inna koncpecja – inny wątek wydawał się mocniejszy i mniej znany czytelnikom. Bo Ewa Rzechorzek udowadnia, że Moda Polska to nie tylko Jadwiga Grabowska i Jerzy Antkowiak. Opowiada historię marki oczami innych współpracowników. A do tego pokazuje mnóstwo rysunków, zdjęć, projektów i fragmentów dokumentów. Jedno jest pewne – będę do tej książki wracać i dzielić się z Wami kolejnymi refleksjami.
Jeśli jeszcze zastanawiacie się, czy warto po nią sięgnąć – zajrzyjcie do recenzji Dominiki Łukoszek na Modolgiablog.pl>>!
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu PWN!
Anna Fit
6 lat agoBardzo zachęciłaś mnie do sięgnięcia po tę książkę! Uwielbiam publikacje opowiadające o historii polskiej mody 🙂